Udało się!
OMG, UDAŁO SIĘ!
Dodawałam
tekst co dwa tygodnie do października!
I mam wszystkie 9 postów!
Co prawda
nie były tak dobre jak sobie to wyobrażałam, ale wygrałam z regularnością i to
się liczy!
Jestem z
siebie dumna, że mi się to nie znudziło, że nadal mam chęć pisania i dodawania
tu tekstów.
Nadal będę
dodawała teksty co dwa tygodnie do końca roku. Ale przez ten okres czasu dodam
jeszcze dodatkowe dwa teksty takie „bonusy”, aby do tego 30 grudnia było 9
kolejnych tekstów na blogu.
A później, od
Nowego Roku, co tydzień, no nie, nie wyskakujmy tak daleko, bo to nigdy się
dobrze nie kończy.
9 tekstów
(lub więcej) do końca grudnia i jak się uda to, żeby to uczcić otworzę
szampana! ;)
Co prawda
piszę więcej. Zawsze to jakiś start jest. No ale nie oszukujmy się, dodawanie
tekstu raz na dwa tygodnie to żaden wyczyn, tymbardziej, że nie są to dobre
teksty, jakieś wartościowe, pracochłonne, warte tych dwóch tygodni.
Wiem, że
muszę to zmienić i bardziej się do nich przykładać. ZACZĄĆ PISAĆ KONKRETNIE O
CZYMŚ.
Muszę
pamiętać, by wziąć to pod uwagę, kiedy będę podsumowywać kolejny okres pisania.
KONIEC
PIERDOLENIA. Trzeba iść o krok dalej.
Co mi w sumie to daje?
Mając wizję,
że muszę dodać tekst na bloga, wiem, że nie mogę dodać go, ot takiego, żywo
wyjętego z głowy i trzeba go trochę oczyścić, poprawić, umyć, ubrać, otrzeć łzy
i dopiero.
Dlatego w
ten sposób uczę się korektowania tekstów, czego wcześniej nie robiłam, bo
pisałam dla siebie i ważniejszy był sam akt pisania, niż to czy piszę o czymś i
jak.
A planowanie
dodawania tekstów przez krótki okres czasu sprawia, że bardziej mi się chce, bo
to nie dużo, a na pewno nie za dużo dla mnie.
„Dotrwam, a
jak już dotrwam i uznam, że to była męczarnia, to rzucę to w cholerę i zajmę się czymś innym”.
Jest to o
wiele łatwiejsze niż kiedy mam wizje: „Od teraz do końca życia, będę prowadzić
tego bloga i zajmować się nim jak własnym dzieckiem…”. Absurdalne nastawienie,
a wcześniej podczas zakładania blogów miałam właśnie takie i najdłużej wytrzymałam 3 miesiące dodawanych
tekstów co tydzień. No byłabym kiepską matką…
Jak dotrwam
do grudnia, to pobiję rekord najdłużej prowadzonego przez siebie bloga. Uważam,
że się uda… *zmotywowana i gotowa do działania*.
Komentarze
Prześlij komentarz