Bo ja nie wiem jak. Energia.
Krew niczym deszcz spływała po szybie. Zabił ją, choć nie chciał. Czy naprawdę nie chciał? Zrobił to. A teraz uczucia atakują go za ich dwoje. Uciekły z martwego ciała do żywego. Najbardziej bezbronnego. Stał tam sam, z nadmiarem emocji, tłumiąc krzyk w zdławionym łzami gardle. Podczas ostatnich dwóch tygodni przez pierwszy tydzień pisałam tak jakby „pierwszy rozdział” pewnej historii, którą chciałam tu zamieścić. Jednak po „skończeniu” doszłam do wniosku, że jeszcze nie jest skończony. Nadal czegoś brakuje. Gdy próbowałam to nazwać po spisaniu wielu beznadziejnie poetycznych określeń nazwałam to po prostu energią. Jak to określić bliżej…? Hmm… to tak jakby delikatna mgiełka, którą w sobie mam podczas pisania danego tekstu, która - gdybym umiała ją przelać na papier - nadałaby tekstowi delikatną poświatę, zapach, smak i melodię. Ale nie umiem i chuj. Przejrzałam cały internet, pytałam innych piszących ludzi, czytałam książki, które w sobie wyraźnie mają poblask mgie