Posty

Pytanie, które niszczy wszystkie moje chęci do życia

Obraz
- Halo! Roksi! Potrzebujesz tekst na bloga, a nie masz nic! - Ale mi się nie chce, po co mi ten blog i tak beznadziejnie piszę… - No, a po co ci leżenie i nic nie robienie? - Bo… nie wiem… ale to jest… łatwiejsze... - Potem będziesz miała wyrzuty sumienia, że nic nie robisz! - No dobra… ale ja nie wiem nawet o czym co napisać, a po co komu kolejny bezsensowny tekst o niczym? - Dopóki go nie napiszesz, nie wiesz czy ten tekst będzie bezsensowny.

Pasje #1 Pisanie.

Obraz
Kocham pisać. Dlaczego? Może dlatego, że aby pisać nie trzeba wychodzić z łóżka. Może dlatego, że pisanie pomaga mi poukładać bałagan, który mam w głowie. Może. Może. Może. Nie trzeba mieć powodu, aby coś kochać, prawda?

Udało się!

Obraz
OMG, UDAŁO SIĘ! Dodawałam tekst co dwa tygodnie do października!   I mam wszystkie 9 postów! Co prawda nie były tak dobre jak sobie to wyobrażałam, ale wygrałam z regularnością i to się liczy! Jestem z siebie dumna, że mi się to nie znudziło, że nadal mam chęć pisania i dodawania tu tekstów. Więc ustalmy!

List do jesieni...

Obraz
Jesień to ta pora roku podczas, której potrafię przez 6 godzin spacerować po lesie. Chodzić. Obserwować. Słuchać muzyki, zawsze tą, która potrafi mnie zdołować jak nic. Zapalić papierosa. Wypalić pół. Resztę po prostu trzymać w palcach, aż kompletnie wygaśnie. Jak moje marzenia i chęci do życia po powrocie do domu. Ale nie teraz. Teraz czuję się jakbym to ja pobierała z drzew całą energię, przez co usychają. Jestem przepełniona uczuciem, że cały świat jest dla mnie i mogę czerpać z niego całą moc. Idę, coraz głębiej w las. Papieros jeden po drugim. Wyobrażenie, że właśnie tak smakowałyby jego usta. Usta, których nigdy nie posmakuję. Pozostaje tylko wyobraźnia i beznadziejnie gorzki dym. I nie ważne, że nie potrafię zasnąć nie wyobrażając sobie siebie wtuloną w jego ramiona. Tego ciężaru. Ciepła. Bliskości. Nie ważne, że jedynym moim życzeniem od dnia kiedy go poznałam jest on. Był on. Powinnam zacząć pragnąć czegoś bardziej od niego. Bo ktoś mi go nie zastąpi. A coś je

Czasami chce mi się rzygać

Właśnie skończyłam pić kawę, najadłam się, usiadłam wygodnie, jest zajebiście i czuję się zmotywowana. Biorę się za pisanie. Coś tam skrobię, skrobię, skrobię, aż nagle utykam w martwym punkcie. Więc czytam to co napisałam, bo może akurat zacznie mi się do tego coś kleić (czasami działa, a czasami…), zamiast tego totalnie zniechęcam się do tego tekstu, trzeba byłoby być ślepym, głuchym i kompletnie pustym, żeby nie zauważyć jaki jest beznadziejny. A w głowie mam tylko myśl: „Kurwa, ale pierdolę”. Chyba nie muszę mówić jak bardzo mnie to zdemotywowuje i tego tekstu już nie kończę. Nigdy. A na samą myśl o nim robi mi się po prostu niedobrze. I jest tak mniej więcej 92% czasu kiedy zabieram się za pisanie i już „coś” powstanie. Jednak piszę kolejne teksty. Dlaczego? Ponieważ chciałabym napisać choć jeden tekst, który byłby dobry. Z którego byłabym dumna i po skończeniu powiedziałabym sobie: „Ej! Naprawdę świetna robota!”. A żeby napisać coś dobrze – choć raz! - trzeba pisanie ćwiczyć, a

Jak przestać być smutnym?

Ostatnio cały czas jest beznadziejnie i smutno. Nie wiem co robić, dlatego dam ludziom rady (które działają czasami nawet i na mnie… ale nie teraz.) JAK POZBYĆ SIĘ CIĄGŁEGO UCZUCIA BEZNADZIEI I CHĘCI WIECZNEGO RYCZENIA W PODUSZKĘ W CIĄGU SŁONECZNEGO DNIA.  1.Wyżyj się . Wyjdź pobiegać – już po 10 minutach powinno być lepiej.  Włącz energiczną muzykę i tańcz (to akurat hardkor, wiem, że ci się nie chce).  Zamiast płakać krzycz w poduszkę z całych sił do rozbolenia gardła (i uszów twoich domowników/sąsiadów). W sumie ja nigdy tych rzeczy nie robię.  Ale zazwyczaj śpiewam na cały głos smutne piosenki i to mi pomaga. Pośpiewajcie sobie jakby nikt nie słyszał, nawet jak słyszą (niech cierpią jak ty). 2.Zajmij się czymś. Np. Jak ja teraz oddając się w całości temu tekstowi. Zajęcie przyćmiewa powody przez które się jest tak zdołowanym. A gdy się w całości wkręci w to co się robi to się o tym zapomina. Powodzenia! A… nie wiesz za co się zabrać. A czytasz, b

Niewyżyta miłość

        Dopiero się zorientowałam, że jest to mega krótkie... fakt, tylko 201 wyrazów, lel. Ale ogólnie to jest tylko pierwszy tekst, tak jakby prolog "Niewyżytej miłości", bo planuję napisać o historii Nadii więcej. Prologi mogą być krótkie... prawda?  Pustka. Szczęście przynosiły małe radości. Dla Nadii nie miało znaczenia czy ktoś był raz, a potem tego kogoś nie było. Nikogo nie potrzebowała. Dobrze bawiła się z każdym kto się akurat nawinął, jak i sama ze sobą. Zawsze znalazło się coś czym zdołała zapełnić pustkę. Nagłe szturchnięcie. Jego głos. On w zasięgu wzroku. To wystarczyło, by wprawić jej ciało w delikatne drżenie. A potem w niepokój, gdy drżenie zamiast ustać stawało się coraz bardziej intensywne. Nie rozumiała tego, właściwie trochę ją to przerażało. A co jeśli nasili się to tak bardzo, że nie będzie umiała ustać? Uważając to wszystko za zły znak postanowiła się oddalić. Przeprosiła chłopaka, mając nadzieję, że nie zauważył jej dziwnej reakcji i odeszła.